czwartek, 27 października 2011

Dlaczego niedźwiedzie jedzą ryby?

Czy wiecie dlaczego niedźwiedzie właśnie o tej porze roku – jesienią zjadają takie duże ilości ryb? Bo dzięki takiemu jadłospisowi mogą stworzyć wystarczające zapasy energii, aby przetrwać trudny okres zimowy, bez pożywienia.

Cóż zatem stoi na przeszkodzie abyśmy poszli w ślady niedźwiedzi i zgromadzili na zimę odpowiednie zapasy energii i przetrwali zimowy czas bez choroby i w dobrej kondycji?
foto: tapety.pl
Przyjęło się, że najlepszym sposobem przyrządzania ryb jest smażenie. Tak jednak nie jest. Rezultat jaki osiągniemy przygotowując danie z ryb zależy głównie od metody, którą wybierzemy. Nie wszystkie metody można stosować do każdej ryby, gdyż każdy ze sposobów: smażenie, gotowanie, grillowanie czy duszenie inaczej wpływa na przygotowane produkty.
Na efekt końcowy naszej kulinarnej jesiennej przygody z rybami ma także wpływ temperatura przygotowania, dodatki płynów, rodzaj tłuszczu czy nawet rodzaj naczynia. Oprócz zwykłego gotowania w wysokiej temperaturze, stosuje się bardziej subtelne metody takie jak gotowanie na parze, duszenie we własnym sosie, powolne gotowanie w bulionie lub w wodzie z solą. Przy tych delikatnych metodach gotowania nie wolno dopuścić do nadmiernego wzrostu temperatury.

 TALERZ WARZYW Z ŁOSOSIEM
Zacznijmy dzisiaj od najstarszego sposobu przyrządzania ryby, czyli pieczenia na ruszcie. Ta technika kulinarna obecnie powszechnie zwana jest grillowaniem. Znakomicie nadaje się zarówno do przyrządzania filetów jak i całych ryb. Bez względu na rodzaj grilla (węgiel drzewny czy grzałka elektryczna), metoda polega na szybkim opieczeniu ryby dzięki bardzo silnemu promieniowaniu cieplnemu. Na powierzchni ryby, która znalazła się na bardzo dobrze rozgrzanym grillu tworzy się apetyczna skórka zapobiegająca utracie soku, aromatu i składników odżywczych. Podnosi to znacząco walory smakowe przygotowanej potrawy. Stosując ten powszechnie na całym świecie sposób pieczenia ryb, pamiętajmy o tym, że świeże zioła, a zwłaszcza świeże listki rozmarynu, oregano i tymianek oraz pieprz zawierają składniki blokujące powstawanie w każdym mięsie związków szkodliwych dla zdrowia i smaku.



Życzę smacznego wszystkim Niedźwiedziom i Misiom!


Wiesław falko Fałkowski



sobota, 22 października 2011

Jesień mięsożerców - stek prosto z patelni.

Tegoroczna jesień rozpieszcza nas. Już druga połowa października, a jeszcze dużo słońca i dosyć ciepło.
Ale pora letnich chłodników minęła i teraz nadszedł czas dla prawdziwych mięsożerców.

foto: falko

W zasadzie wszystko wydaje się bardzo proste. Mamy patelnię, mięso i trochę tłuszczu. Smażymy i smacznego.
Czy to takie proste?

Warto uświadomić sobie, że smażenie na patelni wymaga wyjątkowego wyczucia czasu. Mamy przecież ochotę na wyjątkowo delikatny i apetyczny kawałek mięsa..
Najważniejszym bodaj czynnikiem decydującym o jakości naszego steku jest wysoka temperatura na początku smażenia oraz szybkość
i refleks. Szybkie zrumienienie mięsa z obu stron gwarantuje, że jego pory szybko się zamkną, a na wierzchu wytworzy się chrupiąca skorupka. Soki nie wyciekną i mięso będzie delikatne.
Aby satysfakcja z naszego pieczenia była pełna pamiętajmy także o właściwej temperaturze surowca. Mięso do pieczenia powinno mieć temperaturę pokojową. Nie należy kłaść na rozgrzaną patelnię kawałków mięsa prosto z lodówki.. Wyjmijmy mięso
z lodówki przynajmniej godzinę przed smażeniem. Mięso powinno być suche, warto osuszyć je papierowym ręcznikiem lub owinąć czystą bawełnianą ściereczką. Dzięki takim zabiegom unikniemy opryskania tłuszczem podczas smażenia.
Do smażenia proponuję używać oleju roślinnego. Można go rozgrzać do wysokiej temperatury i obsmażyć steki z obu stron a w drugim etapie zmniejszyć nieco temperaturę i dodać kawałek masła. Nada to mięsu subtelny smak.
Steki na patelni nie lubią tłoku. Zbyt duża ilość mięsa powoduje, że tłuszcz się ochładza, soki z mięsa wyciekają i smażenie przechodzi w gotowanie.
Większe ilości mięsa smażmy partiami.
Śródziemnomorski aromat naszym stekom dodadzą świeże zioła i przyprawy: rozmaryn, tymianek i czosnek. Także sól morska i czarny pieprz świeżo młotkowany dodane w ostatniej fazie pieczenia, już po obsmażeniu podniosą walory naszego mięsnego dania.
No, to teraz możemy już powiedzieć smacznego wszystkim mięsożercom i amatorom diet wysokobiałkowych!


Wiesław falko Fałkowski

poniedziałek, 3 października 2011

Bardzo alternatywna recepta na długowieczną radość...


Papieros i rum - jak widać recepta na długowieczną radość... /PantherMedia
zdjęcie pochodzi z: INTERIA.PL

O rumie słów kilka

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Rum należy do grona najpopularniejszych alkoholi. Znany już od wieków zyskał swoich zwolenników w różnych częściach świata. Przepadali za nim zarówno piraci, jak i żołnierze oraz królowie.
Historia powstania i produkcji bursztynowego trunku jest bardzo bogata, nie brakuje w niej jednak krwawych elementów.
Pierwsze wzmianki o pirackim trunku pochodzą z XIV-wiecznych pamiętników Marco Polo, który skosztował „bardzo dobrego wina z cukru” na ternach dzisiejszego Iranu. Jednak to nie Persowie są jego ojcami, lecz niewolnicy. Pracowali oni na plantacjach trzciny cukrowej na Maderze, Azorach, Wyspach Kanaryjskich i Karaibach na rzecz Portugalczyków i Hiszpanów. W XVII wieku zauważyli, iż produkt uboczny rafinowania cukru, czyli tzw. melasę można sfermentować i w ten sposób przerobić na alkohol. Jak mówią różne podania miało to miejsce na Barbadosie – wyspie która była pełna piratów i szmuglerów. Mniejsi i więksi przestępcy bardzo upodobali sobie napój, którym raczył się filmowy Jack Sparrow, co skończyło się rozwścieczeniem Elizabeth, która wykrzyczała, że „ma dość zataczających się, opitych rumem piratów”.
Początkowo był on podobno „piekielnie ostrym, okropnym likierem” i dopiero masowa produkcja w Nowej Anglii poprawiło jego jakość i spopularyzowało trunek. Niestety taki rozwój wydarzeń był powiązany z wyzyskiem i ogromnym cierpieniem niewolników, których w ciągu 175 lat prac na Barbadosie żyło i zmarło 550 tysięcy. Nikt się tym jednak nie przejmował, a rum zdobywał coraz to większe rzesze zwolenników. Wyjątkową miłością darzyła go amerykańska marynarka wojenna, która stosowała go do dezynfekcji ran, znieczulenia i rozluźnienia. Podobnież w trakcie powrotu do Anglii zakonserwowano ciało zabitego pod Trafalgarden admirała Nelsona właśnie w beczce z rumem. Niestety, dla żołnierzy nie było innej świętości niż rum, wydrążyli więc w beczce otwór, za pomocą którego wypili całą jej zawartość.
Dlatego też w Anglii rum nazywany jest krwią „Nalesona”, a wyrażenie „tapping the admirał” oznacza zaczerpnięcie dziennej porcji trunku. Wiąże się to z panującym niegdyś zwyczajem, który mówił o tym, że marynarzom należała się odpowiednia porcja rumu każdego dnia służby. Obecnie prawo to uznawane jest tylko przez Marynarkę Nowej Zelandii, w Anglii natomiast tylko w trakcie wyjątkowych okazji, takich jak rocznica utworzenia Marynarki Królewskiej.

Wyróżnia się dwa podstawowe rodzaje rumu – biały (jasny) i brązowy (ciemny). Pierwsze są lekkie i delikatne w smaku i to właśnie one są używane przy wyrabianiu likierów, np. malibu oraz drinków takich jak daiquiri. Rumy ciemne są ciężkie i posiadają bogate wartości aromatyczne i smakowe, dlatego też nie miesza się ich, lecz pija bez dodatków. Istnieje również gorsza odmiana rumu, tzw. tafia, która jest produkowana we Francji. Nie jest ona leżakowana tak jak rum, ale za to jej cena jest dużo niższa. Niestety jej walory smakowe i zapachowe nie mają najmniejszych szans w porównaniu z bogatym i aromatycznym bratem – rumem.
---
T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl