czwartek, 30 stycznia 2014

Z MADRYTU DO VALDEPEñAS

Jesteśmy na ziemi Don Kichota
Nasi gospodarze: Maria i Tomasz

Pracowicie spędzany czas mija tak szybko i przyjemnie, że teraz dopiero wrócę do pierwszego dnia naszego pobytu w Hiszpanii. Wylądowaliśmy na lotnisku w Madrycie. Nasi gospodarze Maria i Tomasz Jezierscy  zapakowali nas razem z bagażem do auta i powieźli w stronę Castylii La Manchy do uroczego Valdepeñas. Zatrzymaliśmy się dopiero kiedy zobaczyliśmy pierwszy wiatrak, co zwiastowało, że znaleźliśmy się na ojczystej ziemi Don Kichota.

Na ścianie w przydrożnej oberży 

 Wiatrak okazał się być przydrożną oberżą o nazwie, nomem omen – El Molino. Dokonaliśmy tutaj pierwszego kulinarnego odkrycia – zamówiliśmy piwo, a do piwa dostaliśmy tapas. W samym fakcie nic nadzwyczajnego, wszak jesteśmy w Hiszpanii, niezwykłe jest to, że tapas jest gratis. Okazuje się, że tylko w tym rejonie, nawet do małego piwa, czyli tubo (200ml), dostaniecie tapas gratis! Mało tego, do każdego kolejnego piwa tapas musi być inny! Wniosek z tego taki, na co zwrócił nam uwagę Tomek, że zamawiać trzeba małe piwo tyle razy, dopóki nie zaspokoimy pragnienia i ... apetytu.
Tapas, które dostaliśmy do piwa to były głównie, zacytuję tu Wojtka: „zwłoki jakichś żyjątek morskich” czyli owoce morza. Na talerzyku były mejillones, czyli świeżutkie mule, pulpo czyli maleńkie apetyczne ośmiorniczki, były tez paluszki krabowe, maleńkie zielone papryczki i oliwki. Wszystko skropione smakowitą oliwą z oliwek.

Smakowite tapas, czyli przekąska z owoców morza


„Niech żyje Castilia La Mancha jedyny region w Hiszpanii, gdzie częstują tapasami i to różnymi nawet do małego piwa i gdzie pety papierosowe restauracyjni goście gaszą nie w popielniczkach, których się powszechnie nie używa, tylko bezpośrednio na podłodze. Pozostawienie śmieci na stole uchodzi za szczyt niechlujstwa.”

Śmiecenie na podłogę jest w dobrym tonie.

Ponieważ na temat pochodzenia nazwy tapas napisano chyba we wszystkich źródłach na temat kuchni hiszpańskiej, to ja już nie będę się powtarzał i nie napiszę, że słowo tapa znaczy pokrywka. Taki mały talerzyk, pokrywka, na której podawano małą przekąskę, służyła do przykrycia szklaneczki z winem lub piwem, aby do środka nie wpadały małe muszki. Tak to tapa, talerzyk, przykrywka przemienił się na przestrzeni dziejów w zupełnie jadalne w całości i pyszne tapas.

zdjęcia i tekst: Wiesław falko Fałkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz